Kilka dni temu, w ramach niesamowitej wymiany dokonanej w barze mlecznym na Podgórnej w Poznaniu, stałem się właścicielem najnowszego albumu Macieja Fiszera zatytułowanego „Terra”. Jest to kolejny album tego Autora w mojej kolekcji. Każdy kolejny wyczekuję z niecierpliwością, podobnie jak opowieści towarzyszących ich powstawaniu.
Macieja cenię z dwóch powodów. Po pierwsze, ma bardzo ciekawe spojrzenie na przyrodę, jest bezgranicznie oddany fotografii (aż do szaleństwa) i niesamowicie konsekwentny. Robi projekty, którym poświęca naprawdę dużo czasu. W tym co robi jest jednocześnie prawdziwym perfekcjonistą – jestem przekonany że drukarzom i skanerzystom nie raz zapalały się w oczach mordercze „k…ki” podczas pracy z Maciejem. Ale Maciej nie odpuszcza i dzięki temu wychodzą naprawdę wspaniałe albumy.
Po drugie, Maciej nadal oddany jest slajdom, a to szczególnie bliska mi forma „uprawiania” fotografii. Większość jego zdjęć powstaje na analogowym aparacie Hasseblad X-Pan. Jak sam jednak stwierdził w kuluarach tegorocznego festiwalu w Izabelinie (zasłyszane, w tym roku niestety nie mogłem uczestniczyć) „Aparat cyfrowy otworzył mi drzwi do chlewu”. Powstała z tego podobno niezwykła prezentacja. Muszę to kiedyś zobaczyć.
Wracają jednak do albumu.
W ziemi ważny jest dotyk. Faktura, ciepło (albo chłód), zapach, czułość. Pamiętasz zapach ziemi zoranej wiosną, wynurzonej spod śniegu, wilgotnej, zbitej i czarnej? Pamiętasz zapach ziemi jesiennej, zmęczonej rodzeniem, rozpulchnionej, suchej? I jej dotyk? Zapach ściernisk, koszonych łąk, gorących łanów zbóż, zbóż zalanych powodzią, gnijących. To jest ziemia. © Muzeum Narodowe Rolnictwa i Przemysłu Rolno-Spożywczego w Szreniawie
Album poświęcony jest właśnie ziemi. A przede wszystkim jej przemianie – z ziemi niezagospodarowanej właściwie przez człowieka w rolniczy krajobraz. Ta zmiana jest coraz silniejsza i coraz mniej jest miejsc wokół nas niedotkniętych ręką człowieka. Zachodzące wokół nas zmiany są doskonale widoczne z lotu ptaka i taką właśnie perspektywę zastosował Maciej aby jej uwypuklić.
Album jest przemyślany, a zdjęcia starannie dobrane. Niektóre z nich to prawdziwe perełki – choćby dęby we mgle na 27 stronie, żurawie na 55 stronie, szpaler drzew z cieniami na 57 stronie, czy łany na stronie 89 i lodowe abstrakcje na 109 stronie.
Jednocześnie, Maciej nie poszedł w krajobraz tworzony wyłącznie przez światło. Są w albumie oczywiście zdjęcia, gdzie światło odgrywa bardzo ważną rolę. Jednocześnie jednak autor bawi się z nami strukturą krajobrazu. Uwypukla go i często stawia na piedestale. Ta właśnie struktura jest często wyrazem zmiany, o której pisałem powyżej i o której jest ten album. Stąd też w albumie dużo zdjęć gdzie ta struktura jest doskonale widoczna – zarówno wtedy, gdy jest dziełem człowieka, jak i samej przyrody. Mgliste krajobrazy okolic Rogalinka stanowią doskonałe uzupełnienie tych zdjęć.
Jednym słowem polecam. Warto mieć ten album w swoich zbiorach.
Wydawca – Wydawca: Muzeum Narodowe Rolnictwa i Przemysłu Rolno-Spożywczego w Szreniawie.
120 stron, twarda oprawa.
Nakład: 1000 (z tego w sprzedaży jest ok. 300 egzemplarzy, jeśli już nie mniej).
Jako bonus dostałem jeszcze dwa ostatnie kalendarze Macieja. Są wyrazem jego terapii. Opowieść o tym jak powstały jest niezwykle ciekawa. Ale to tym może opowie kiedyś sam Maciej :-).
P.S. Pytanie – co Maciej dostał ode mnie „w zamian” za album?
2 komentarze
Właśnie cały czas się zastanawiam co dostał Maciej w zamian za album? Wydruki z Islandii może?
To byłoby zbyt oczywiste. Dostał … naleśnika z nadzieniem truskawkowym :-).