W niedzielę wróciłem z kilkudniowego wypadu w Tatry. Tak, tym razem pojechałem w tatry, a nie na Islandię :-). Nie omieszkałem zahaczyć też o Pieniny, które o tej porze roku zawsze gwarantują niesamowite doznania fotograficzne.
W każdym bądź razie w Tatrach wyczekiwanej inwersji … nie było. Za to w niedzielę na grani wiało w porywach do 100 km na godzinę. Nie zniechęciło nas to od próby zdobycia Świnicy, bo chmury było naprawdę nisko i przelewały się przez grań. Niestety, musieliśmy chodzić na czworakach wszędzie tam, gdzie grań była osłonięta. Nie dotarliśmy nawet do Przełęczy Liliowe, a co dopiero na eksponowaną ścianę Świnicy. Trzeba było się poddać.
Ale wyjazd obfitował w inne, nie mniej ciekawe momenty. A najważniejsze i tak było towarzystwo – Rafał i Karol potrafią być duszą towarzystwa. Dzięki Chłopaki, paczuszki w drodze :-).
Poniżej na szybko trzy zdjęcia. Wkrótce więcej w galeriach.
2 komentarze
Czyli to tutaj nie udało mi sie pojechać? Do 3 razy sztuka powiadają. Piękne fotografie. Będzie więcej?
Dokładnie tak. Jak nie pojedziesz kolejny raz to …. :-)