W taki poranek jak ten – deszczowy, wietrzny, szary i ponury przyszedł czas na chwilę odpoczynku. Ostatnio jestem bardzo zmęczony, stąd możliwość spędzenia czasu na dosłownym „nic nie robieniu” jest warta każdej ceny. Dzięki najlepszej z Żon mogłem po tą chwilę sięgnąć. A, że ostatnio kurier zapukał do mnie dwa razy, to oczywistym jest że ten czas warto spędzić na oglądaniu zdjęć. Zdjęć fotografów lepszych ode mnie. Nic tak nie motywuje.
Vincent Munier ostatnio jest bardzo płodny. Co wejdę na strony jego wydawnictwa, to widzę nowy album. Tym razem możemy oglądać zdjęcia z Tybetu. Dla znających francuski jest też dziennik podróży z nie mniej fascynującymi zdjęciami „od kuchni”. Projekt Tybet był realizowany od 2011 roku i album jest jego wspaniałym podsumowaniem.
Do tego dołożył się jeszcze z dwoma albumami Michel d’Oultremont – młody belgijski fotograf. Zabiera nas w podróż do Yellowstone („Yellowstone) i do różnych zakątków europejskich lasów („Recounters”). Szczególnie w tym ostatnim albumie widać wpływu Muniera.
Prawdziwa uczta, polecam zdecydowanie! Wkrótce nieco więcej o wszystkich trzech albumach.
Leave a reply