Lofoty od dawna były na mojej krótkiej liście miejsc, które chciałem odwiedzić w celach fotograficznych. Ta krótka lista nie jest wcale taka krótka, stąd trochę to trwało nim ostatecznie wysiadłem z samolotu w Leknes, na Lofotach w marcu A.D. 2016. I zapewne znowu trochę potrwa nim ponownie na Lofoty wrócę. Ale plany powrotu już są :-).
Poniżej prezentuję trochę informacji praktycznych, które mogą się przydać przy planowaniu własnego wypadu.
1. Jak się dostać na Lofoty?
Wszystko zależy od tego czy mamy dużo wolnego czasu, który możemy przeznaczyć na podróż. Ja tego czasu nie mam nigdy, więc prawie zawsze wybieram ten środek transportu, który zapewnia mi maksymalne wykorzystanie tych kilku wolnych dni na fotografię. Najczęściej oznacza to desant lotniczy.
Na Lofoty można się dostać na kilka sposobów:
- samolotem do Leknes; to rozwiązanie pozwala nam znaleźć się w środku Lofotów w bardzo krótki czasie; Leknes nie jest prawdzie stolicą wysp, ale to właśnie tutaj zaczyna się fotograficzna przygoda. Stąd niedaleko już do północnych plaż, czy Reine i A. To rozwiązanie jest też oczywiście najdroższe. Aby dostać się do Leknes samolotem musimy najpierw dolecieć do Bodo, a wcześniej do Oslo. My lecieliśmy z Poznania przez Kopenhagę, Oslo i Bodo. Podróż zajęła 7h (cztery przesiadki) i kosztowała ponad 2000 PLN (bilet powrotny). No ale kilkanaście minut po przylocie mogliśmy już robić zdjęcia.
- alternatywą jest przylot do Bodo i dotarcie na wyspy promem. Promy odpływają kilka razy dziennie, podróż trwa ok. 4h. Portem docelowym jest miejscowość Moskenes położona niedaleko Reine. Koszt to ok. 100 PLN za osobę w jedną stronę. Więcej informacji można znaleźć na stronie przewoźnika. Do Bodo możemy dolecieć korzystając z licznych promocji SAS.
- można też skorzystać z tanich linii lotniczych i z Oslo polecieć bezpośrednio na lotnisko Harstad/Narvik (EVE). Lata tam m.in. Norwegian Air. Stamtąd mamy jeszcze dobre 3h drogi samochodem do Leknes. W warunkach zimowych może to trwać i 6h.
- oczywiście, dla tych co mają bardzo dużo czasu dostępna jest również droga lądowa. Mi by się jednak po prostu nie chciało jechać tych kilku tysięcy kilometrów. Spotkaliśmy Niemców, którym przejazd zabrał 3 dni. Całkiem szybko zważywszy na odległość i górski charakter wielu dróg. Osobiście wolę te 3 dni poświęcić na fotografowanie na miejscu.
2. Wypożyczenie samochodu
Nie jest to problem. Na lotnisku w Leknes i w porcie Moskenes można wypożyczyć samochód za pośrednictwem największych światowych wypożyczalni typu Avis, Budget czy Europcar. W miejscowościach możemy również wypożyczyć samochód u lokalnych dostawców. Osobiście od wielu lat korzystam z Budget i zawsze jestem bardziej niż zadowolony. Upgrade samochodu nie jest rzadkością, podobnie jak bonusy. Tym razem dostaliśmy nowiutką Mazdę 6 4×4 (miała przejechane 4 km). Jeszcze pachniała świeżością. Wypożyczenie samochodu na tydzień to koszt ok. 1700 PLN.
Warto wypożyczyć samochód z większym prześwitem niż standardowy. Inaczej, po opadach śniegu, może być naprawdę ciężko dojechać do niektórych miejsc.
Stacje paliw znajdziemy we wszystkich większych miejscowościach m.in. w Leknes i Reine. Pamiętajcie tylko, że w poniedziałek paliwo jest droższe. Warto zatem tankować w inne dni.
3. Drogi
Pomimo tego, że Lofoty położone są na poziomie morza (jak to wyspy), to większość dróg zakwalifikowałby jako drogi górskie. Jest dużo zakrętów i podjazdów. Kierowca się nie nudzi. Odległości nie są duże (z Leknes do A, gdzie kończy się świat (lub zaczyna) to raptem 80 km), ale droga potrafi zmęczyć. Szczególnie, gdy pada deszcz czy śnieg (co jest raczej normą), a dany odcinek drogi pokonuje się już któryś raz. Położenie Lofotów i miejsca zachodów oraz wschodów Słońca powodują, że często trzeba się najeździć. Całkowicie inne miejsca będą bowiem na wschód Słońca, a jeszcze inne na zachód.
Samochody są wyposażone w opony zimowe z kolcami. To zapewnia o wiele większą przyczepność, niż zwykłe zimówki. Ale i tak trzeba uważać, gdyż śnieg i lód są raczej normą. A przy zbyt ostrym wejściu w zakręt, nawet kolce nie pomogą. Tak więc, noga z gazu.
4. Noclegi
Popularnym miejscem spania są tzw. rorbu. Są to stojące najczęściej na palach domy, często zawieszone nad wodą. Najczęściej są pomalowane na czerwono i można je spotkać tuż nad brzegiem morza. Pierwotnie były to domy rybaków i składały się z dwóch izb. Dzisiaj są bardzo popularne wśród turystów. Zapewniają dobry standard. Mają w pełni wyposażoną kuchnię co umożliwia gotowanie własnych posiłków. Ceny zależą od standardu. My płaciliśmy ok. 500 PLN za domek (zimą), w którym mogło spać do 4 osób. Każdy miał dwie sypialnie, salon i kuchnię plus łazienkę. Oczywiście rolę naszego lokum pełnił też tył samochodu – kombi pozwalało się wyspać.
Więcej o rorbu można przeczytać na tej stronie.
5. Ceny
No cóż. Norwegia jest droga. Lofoty jeszcze droższe. O lotach i wynajmie samochodu już pisałem. Zakupy w markecie to często wydatek 100 i więcej złotych za kilka artykułów. Lokalne piwo w markecie 0,33l – 18 PLN. Burger – 100 PLN, mała czekolada – 10-20 PLN. Butelka wody – ok. 10 PLN. Zestaw poniżej kosztował ponad 40 PLN.
6. Jedzenie
Ryby, ryby i jeszcze raz ryby. Miałem przyjemność skosztowania stew z dorsza i powiem Wam, że do dzisiaj czuję ten wyjątkowy smak. Polecam też kupić lokalnego dzikiego łososia (w marketach na stoiskach z lokalnymi produktami). Po prostu pycha.
7. Mapy
Można kupić w każdej informacji turystycznej. Koszt to 100 PLN za mapę danej wyspy (skala 1:50.000). Jeżeli nie musimy mieć mapy papierowej lub lubimy składanki, to mapy można również ściągnąć ze strony Hiking Lofoten.
Znajdziemy tam również mnóstwo ciekawych informacji o szlakach, mapki, czasy przejścia, pliki gps (trzeba się zarejestrować). Kopalnia informacji.
8. Informacja turystyczna
Jest w Reine i w Leknes. W sieci również znajdziemy mnóstwo informacji o Lofotach.
9. Aktywności
My pojechaliśmy na zdjęcia. Fotografia wypełniała nam cały czas. Czasami byłem tak zmęczony, że musiałem odsypiać w południe na przygodnych parkingach. Ale, jako że Lofoty to wyspy, znajdziemy mnóstwo innych propozycji aktywnego spędzania swojego czasu: od wycieczek górskich po łowienie dorszy na morzu. Szczyt aktywności przypada oczywiście na okres od czerwca do sierpnia.
Połączenie morza i gór pozwala naprawdę na wspaniałe wypełnienie swojego czasu.
10. Miejsca
Z punktu widzenia fotografii, Lofoty to swoisty raj. Pomimo niewielkich odległości, na wyspach można znaleźć mnóstwo wspaniałych miejscówek. Zarówno tych znanych jak i mniej uczęszczanych. Niech Was nie zwiedzie “zwyczajność” danego miejsca. O zachodzie czy wschodzie słońca, a także często w trakcie dnia dane miejsce ze zwyczajnego może przekształcić się w coś po prostu niezwykłego.
Aby przygotować się do wyprawy warto poczytać i pooglądać ebooki Cody Duncana, o których już pisałem. Zawierają mnóstwo pożytecznych informacji.
P.S. Wszystkie zdjęcia zostały wykonane telefonem Samsung S5 :-).
Leave a reply