Ostatnio kilka osób zapytało mnie o filtry – jakie stosuję i jakie polecam. Postanowiłem zebrać w tym poście moje doświadczenia dotyczące filtrów – może się komuś z Was przydadzą.
Na początku chciałbym podnieść jedną rzecz – część zdjęć prezentowanych na tej stronie nie miała z filtrami nic wspólnego! Filtry są czasami ważne, ale nie są w tym wszystkim najważniejsze. Filtry nie uratują kiepskiego zdjęcia, nie poprawią kadru, nie dodadzą do zdjęcia tego czegoś, za czym każdy fotografujący goni. Są jedynie elementem całej tej układanki, która składa się na dobre zdjęcie. Czasami są niezbędne, ale nie można ich przeceniać.
A więc jakich filtrów używam? Osobiście uważam, że trzeba kupować zawsze najlepszy sprzęt na jaki nas stać. Nawet jeżeli miałbym na niego nieco dłużej poczekać odkładając pieniądze, to w ostatecznym rozrachunku i tak to się bardziej opłaca. W dzisiejszym świecie zalewanym przez masowo produkowany towar często o słabej jakości powyższa zasada odnosi się również do … filtrów.
Podstawowym wyróżnikiem naprawdę dobrych filtrów jest brak dominanty kolorystycznej (cast). Dlatego też, po różnych analizach i rozmowach, mój wybór padł na angielskie filtry Lee. A w zasadzie to na cały system filtrów Lee.
System ten składa się z kwadratowych i prostokątnych filtrów mocowanych przed obiektywem. Podstawową zaletą tego systemu jest to, że jeden filtr pasuje do wszystkich obiektywów (wyjątek dotyczy szerokokątnego zooma Nikona). Trzeba jedynie nakręcić na obiektyw (w zasadzie na stałe) specjalny, cienki pierścień. I tyle. Założenie filtru, jak i jego używanie, czy wymiana jest już banalnie prosta.
System Lee i jemu podobne są bardzo wygodne szczególnie przy filtrach połówkowych, które są podstawowym narzędziem pracy w fotografii krajobrazowej. W przeciwieństwie bowiem do filtrów kołowych nakręcanych, w systemach typu Lee można regulować sobie w kadrze miejsce przejścia (czyli granicę pomiędzy ciemną a jasną częścią filtra). W krajobrazie ta granica nie zawsze wypada dokładnie pośrodku kadru (a wręcz nie powinna), stąd możliwość jej ustawienia wedle widzimisię autora jest bardzo istotna.
Wszystkie moje prostokątne i kwadratowe filtry Lee poza jednym są wykonane z żywicy (resin). Są stosunkowo odporne na zarysowania, ale to nie znaczy, że można nim rzucać. O nie. Co 3-4 lata wymieniam je na nowe modele. Mimo wszystko się zużywają. Odpowiednio przechowywane (specjalna poszewka z bawełny, do tego pokrowiec) mogą jednak służyć bardzo długo.
A co samych filtrów? Oto lista filtrów, które znajdziecie w moim plecaku
- filtry neutralnie szare połówkowe z twardym przejściem
trzy filtry; pozwalają skompensować część naświetlanej sceny o odpowiednio 1,2 albo 3 EV. Zaraz po filtrze polaryzacyjnym najczęściej używane przeze mnie filtry. Szczególnie ten 2EV. Twarde przejście pozwala stosunkowo łatwo ustawić dokładny moment, od którego scena ma być kompensowana o daną wielkość EV. Używam ich głównie do przyciemniania zbyt jasnego nieba i wyrównywania rozkładu światła na fotografowanej scenie. Czasami łącze w pary, aby uzyskać pożądany efekt. Filtry mogą być także używane jako młodsi bracie big stoppera – służą wówczas jako filtry szare i można dzięki nim wydłużyć czas fotografowania danej sceny.
- filtry neutralnie szare połówkowe z miękkim przejściem
dwa filtry; pozwalają skompensować część naświetlanej sceny o odpowiednio 1 albo 2EV. Mają miękkie przejście, co czyni je idealnymi wszędzie tam, gdzie granica pomiędzy jasną, a ciemną stroną kadru nie jest regularna. Wymagają pewnej wprawy przy ustawianiu, gdyż linia przejścia jest słabo widoczna. Używam ich szczególnie przy kompensowaniu odbicia gór w wodzie.
- big stopper 10EV
jedyny mój filtr szklany wymagający bardzo delikatnego traktowania; jest to filtr neutralnie szary pozwalający przyciemnić fotografowaną sceną aż o 10EV. Sporo, nieprawdaż? Do czego może służyć? Do wydłużania czasu fotografowania. Dzięki temu uzyskujemy piękne rozmycie wody, chmur i wszystkich obiektów w ruchu. Pozwala mi fotografować na czasach rzędu kilku minut w dzień (na slajdzie Fuji Velvia 50, gdzie dochodzi do tego jeszcze reprocity failure). Na nowy filtr czeka się i pół roku.
Przykłady użycia big stoppera:
- filtr polaryzacyjny kołowy
o polaryzacji nie będę pisał :-). Jest to mój podstawowy filtr i bardzo często można zobaczyć go na moich obiektywach; pozwala spolaryzować światło czego efektem jest podniesienie kontrastu oraz saturacji fotografowanej sceny. Szczególnie efekt ten jest widoczny, gdy słońce mamy 90 stopni od linii kadru. Pozwala również ograniczać odbicia.
- filtry ocieplające 81B i 81C
służą do ocieplania fotografowanej sceny. Szczególnie o poranku, gdy światło potrafi być bardzo zimne. Używam głównie 81B, gdyż daje on najbardziej uniwersalny efekt. Czasami używam go również pod światło dla uzyskania bardziej „żółto – pomarańczowej” sceny.
- filtr polaryzacyjny gold & blue Sigh Ray
jest to filtr filtrmy Singh Ray, który pozwala polaryzować wybrane fala światła. W tym przypadku przekłada się to głównie na kolor żółty / złoty i niebieski. Stosowany z umieram pozwala uzyskać bardzo ciekawe efekty.
Do tego wszystkiego dodam jeszcze osłonę przeciwsłoneczną Lee. Polecam również stosować pierścienie mocujące Lee na obiektyw „wide”. Są one cieńsze od standardowych, co ma szczególne znaczenie przy obiektywach szerokokątnych ogranicza bowiem ryzyko winietowania.
Filtry czyszczę specjalnym płynem Lee oraz miękką bawełnianą szmatką. W czasie fotografowania używam też małej gruszki – najczęściej nie ma czasu na dokładne czyszczenie. Filtry przechowuję w specjalnej bawełnianej „koszulce” w pokrowcu Lee.
Czasami słyszę pytanie „Po co stosować filtry, skoro wszystkie te efekty można uzyskać w Photoshopie?”. Otóż na pewnie nie wszystkie. W Photoshopie nie jesteśmy w stanie uzyskać takiej polaryzacji światła jak przy użyciu filtra polaryzacyjnego. Podobnie ma się z rozmyciem przy długim naświetlaniu.
Prawie nie używam sprzętu cyfrowego nie wiem zatem jak jest z tymi filtrami w fotografii cyfrowej,. Wszyscy uznani przeze mnie fotografowie używają jednak filtrów (szczególnie połówkowych) nie zadowalając się ich „emulacją” w Photoshopie. Coś w tym musi zatem być :-).
System Lee nie jest tani. Polecam jednak kupować używany sprzęt. Szczególnie dotyczy to wszystkich pierścieni czy kompediów. Są najczęściej w doskonałym stanie i mało co tam może się zepsuć. Osobiście zakupy robię na angielskim eBay-u. tak właśnie kupiłem prawie cały osprzęt oraz pierwsze swoje filtry.
Strona producenta: Lee Filters.
6 komentarzy
Cześć. Mógłbyś jeszcze napisać, Łukaszu, czy filtr polaryzacyjny to również LEE ? I mam jeszcze pytanie dotyczące czyszczenia optyki, do obiektywów czego używasz?
Błażej, filtr polaryzacyjny to Heliopan. Ale Lee też ma taki filtr (zamierzam go zresztą kupić bo przychodzi czas na wymianę Heliopana). Do czyszczenia filtrów używam zestawu Lee do czyszczenia Lee Anti-static Filter Cleaner wraz z dedykowaną ściereczką. Do czyszczenia obiektywów – zestawu Hama. Pozdrawiam, Łukasz
witam
Gratuluję zdjęć, jak dla mnie poziom na razie nieosiągalny ale ciągle podpatruję :). Aktualnie przymierzam się do filtrów Lee i męczy mnie kwestia ochrony przedniej soczewki obiektywów w tym systemie. Normalnie funkcję tę pełni filtr uv lub polar. Zastanawiam się czy ma sens przed adapterem i holderem przykręcić jakiś cienki uv na stałe. Obawiam się jednak żeby nie przekombinować (obniżenie jakości obrazu, winieta przy szerokim kącie ?). Jak to wygląda w Twoim przypadku, bo jestem pełen obaw o obiektywy. A może jakiś inny patent ?:)
Dziękuję za miłe słowa.
Patent jest najprostszy z możliwych – porzucić filtry uv. Nigdy ich nie używałem i zawsze uważałem, że jest to niepotrzebny gadżet wypromowany przez producentów. Pogarsza tylko jakość obrazu. Moje obiektywy latają ze mną po całym świecie (właśnie wróciłem z Lofotów), nieraz dostają w kość, gdyż uwielbiam fotografować w trudnych warunkach i soczewki dają radę. Warto tylko zainwestować we właściwe przyrządy czyszczące (popełnię wkrótce posta na ten temat). A polara też kupić do systemu Lee. I wszystko będzie pięknie działać. Sprawdzone! Pozdrawiam.
Witam
Fotki faktycznie bardzo ładne, pisze jednak w sprawie filtrów :) a dokładniej rzecz ujmując w miarę możliwości prosiłbym o poradę w powyższym temacie.
Używam obecnie filtrów oraz systemu mocowania firmy Cokin i wszystko było ok na EOS450D ale po przesiadce na 6d przy ogniskowej 16mm mocowanie pojawia się w polu widzenia. Stan taki utrzymuję się do 24mm. W systemie tej firmy nie ma alternatywy oraz ucieczki od tej wady.
Czy z racji innego mocowania systemu Lee przy filtrach 100mm ta wada nie występuje ?
Czy pierścień mocujący jest uniwersalny do wszystkich obiektywów ? czy tak jak w przypadku filtrów kołowych dobieramy go do danego i konkretnego obiektywu ?
I najważniejsze, system Lee to nie mały wydatek, lekko licząc wychodzi mi około 3 tyś zł za komplet (o ile nie więcej). Pojawia się zatem pytanie czy materiał użyty na poszczególne filtry jest lepszy od konkurencji, tzn czy będą mniejsze straty jakości obrazu w porównaniu do Cokin ?
Ta wada w systemie LEE też występuje przy szerokich kątach typu 16mm – pojawia się bowiem winietowanie przy założonym filtrze polaryzacyjnym. Przy filtrach bez polaru tej wady nie ma. Samego filtra (mocowania) chyba nie widać, szczególnie przy ringu wide, który jest nieco cofnięty w porównaniu do standardowego ringu. Pierścienie (ringi) są różne na różne obiektywy – w zależności od średnicy obiektywy. Natomiast sam ring mocujący (tam gdzie się wprowadza filtry) jest jeden i pasuje na wszystkie ringi. LEE, w porównaniu do Cokin to mercedes jeśli chodzi o walory optyczne.