Filtry NiSi – zachwalane przez wszystkich. Nie znam fotografa, który po okresie testów z nich zrezygnował. Podobno godny konkurent dla systemu firmy Lee, nie mówiąc o innych producentach.
Po tylu zachwycających recenzjach postanowiłem spróbować i zestawić system NiSi z używanym przeze mnie od lat systemem Lee.
Główny komentarz: nie oceniam jakości optycznej systemu. Na razie. Ten post jest poświęcony właściwościom mechanicznym i możliwości wykorzystania tego systemu przy moich warunkach fotografowania.
Tytułem wstępu kilka słów o sposobie i warunkach w jakich fotografuje. Najczęściej fotografuję w zimnych miejscach, w wietrze, pyle, wodzie, piasku. Mam dwa aparaty z podpiętymi dwoma różnymi obiektywami. Są to 24-105 i 100-400. Czasami wymieniam na 14-36.
Fotografuje w zmieniających się warunkach. Najważniejszą rolę odgrywa światło. Muszę być przygotowany, również sprzętowo, na te zmieniające się warunki. Olbrzymie doświadczenie w fotografowaniu na slajdach pozwala mi na błyskawiczną ocenę danej sceny i dobór aparatu z obiektywem. Często fotografuje z użyciem filtrów. Na 50% zdjęć krajobrazowych mam założony filtr polaryzacyjny. Na kilkunastu procentach filtr połówkowy szary czy zwykły szary.
Wracając do NiSi. Drogą kupna nabyłem zestaw NiSi V5 Pro z filtrem polaryzacyjnym, zestawem tzw. ringów i dodatkowo filtr szary 3EV (odpowiednik Big Stoppera firmy Lee). Do tego zaślepka, która ma zabezpieczyć cały system zamocowany do obiektywu.
Pierwsze wrażenie wizualne bardzo dobre. Zestaw V5 Pro jest zapakowany w ładne pudełko pokryte sztuczną skórą. Same podstawowe ringi i system mocowania (tzw. główny ring i holder) jest wykonany z aluminium lotniczego. Wszystko jest lekkie i sprawia solidne wrażenie.
Filtr polaryzacyjny jest bardzo cienki. Filtr szary jest wykonany ze szkła. Ma dodatkowe uszczelnienie, które ma ograniczyć wpadanie bocznego światła przy długich ekspozycjach (standardowe rozwiązanie).
Na to zakładamy.
Już po chwili wiedziałem, że będą miał olbrzymie problemy z tym systemem. A to ze względu na sam system mocowania.
Podstawowe ringi wkręca się na poszczególne obiektywy. Do nich z kolei wkręca się główny ring 82mm, do którego możemy wkręcić filtr polaryzacyjny. I dopiero na główny ring 82mm nasuwamy holder, do którego możemy wsunąć filtry kwadratowe lub prostokątne (w moim przypadku o szerokości 100 mm).
Totalna porażka z mojego punktu widzenia.
Dlaczego?
Jeśli chcę wykorzystać system na innym obiektywie, to muszę kręcić, kręcić i jeszcze raz kręcić.
Spójrzmy zatem na praktykę – jedną z typowych sytuacji w terenie. Mam system filtrów NiSi zamontowany na obiektywie 14-35. Jeżeli chcę go przepiąć na obiektyw 24-15 to muszę zdjąć holder i wykręcić główny ring z ringu podstawowego zamocowanego na obiektywie, a następnie ten główny ring wkręcić na ring podstawowy zamontowany na obiektywie 24-105. I następnie założyć holder. Jeśli chcę zrezygnować z filtra polaryzacyjnego to nie dość, że muszę go wcześniej wykręcić z głównego holdera, to jeszcze trzeba wypchnąć od spodu (albo spróbować go wytrząsnąć narażając go na upadek na ziemię) bo sam nie wyjdzie. Z testów wynika, że przy okazji filtr strasznie upaćkam.
Tracę cenne minuty. Tracę szybkość. Tracę kontrolę sceny. Takie są moje pierwsze wrażenia. Testy robiłem w domowym ogrodzie i w górach Słowenii.
Do tego dochodzi kwestia samego kręcenia i gwintów. Zapiaszczenie i zapieklenie gwintów gwarantowane. Nie mówiąc już o wygodzie wykonywania tych czynności w zimnie, pyle, grubych rękawiczkach i tym sprzyjających warunkach.
Oczywiście, jeżeli ktoś używa jedynie jednego obiektywu, to będzie lepiej. Choć i tak wykręcenie filtra polaryzacyjnego będzie wyzwaniem.
Jak to działa w systemie Lee? O wiele prościej. Mamy ringi, które wkręcamy na obiektyw. Na stałe. Do tego mam dwa holdery. Jeden z zamontowanym na stałe filtrem polaryzacyjnym i miejscem na dwa filtry prostokątne/kwadratowe i drugi holder bez filtra polaryzacyjnego z miejscem na dwa filtry prostokątne/kwadratowe. Jeżeli muszę zrezygnować albo założyć filtr polaryzacyjny, to wypinam jednym ruchem holder i zakładam drugi. Ot, cała filozofia. Bez kręcenia, bez nerwów, że coś wypadnie. Przetestowane wielokrotnie w lodach Antarktydy, Islandii, Himalajów, Grenlandii, Patagonii, Lofotów i w wielu, wielu innych miejscach.
Zacząłem się zastanawiać, czy analogicznie nie mogę zrobić z systemem NiSi. Po prostu kupić dodatkowe główne ringi, aby uniknąć ich przekręcania na różne obiektywy. Da się to oczywiście zrobić. Wówczas na każdym obiektywie będzie zamocowany ring podstawowy i ring główny. Wystarczy tylko jeden holder, aby obsłużyć wszystkie obiektywy. Problemem jest jednak filtr polaryzacyjny. Za każdym razem muszę go odkręcać i wypychać. Wypchać się nie da bez odkręcenia ringu głównego. Aby uzyskać większą mobilność z filtrem polaryzacyjnym, muszę zatem kupić dwa ringi główne – jeden będzie bez filtra polaryzacyjnego, drugi z filtrem. No i wykręcać w zależności od sytuacji.
Wszystko wygląda ładnie w teorii. Pierwsze minuty robienia zdjęć w górach Słowenii z NiSi uzmysłowiły mi, że lekko z tym kręceniem nie będzie.
Sam sposób ustawiania stopnia polaryzacji w filtrze polaryzacyjnym jest genialny. Nie trzeba kręcić ani całym holderem albo samym filtrem. Mam natomiast zastrzeżenia do samego holdera – jest zbyt lekko osadzony w ring głównym i lekki ruch ręką potrafi zmienić całe misterne ustawienie – przydałoby się mniej luzów. Ponadto, filtry mają tendencję do blokowania się. Wynika to z faktu, że prowadnice na filtry mają przerwę w połowie. Aby wsunąć dobrze filtr trzeba nie tylko wsunąć filtr na samym początku holdera, ale później zadbać o to, aby się wsunął do drugiej części prowadnicy. Inaczej się zblokuje i nie da się dalej wsunąć. Jest to irytujące przy szybkiej zmianie filtrów.
Zaślepka działa jedynie na ringu głównym. Jak mamy odkręcony ring główny, to zaślepka jest za duża. Można oczywiście stosować zaślepki od obiektywu – w Lee jest jedna zaślepka na każdy ring.
Reasumując, nie jestem zachwycony. System pod względem funkcjonalnym nie spełnia moich oczekiwań. Zobaczę jak to będzie z drugim ringiem głównym, ale z doświadczenia wiem, że bardzo szybko cały system będzie zapiaszczony i odkręcanie czegokolwiek w warunkach polowych będzie trudne jeśli nie niemożliwe.
UPDATE:
Od prawie dwóch tygodni testuje filtry NiSi w górach i na wybrzeżu Słowenii. Moje obawy związane ze stosowaniem systemu w pełni znajdują potwierdzenie w terenie. Zmiana systemu na poszczególnych obiektywach jest dla mnie prawdziwym problemem. Zajmuje cenne minuty. Rzadko kiedy udaje mi się wykręcić sam ring główny – najczęściej wykręcam go z ringiem podstawowym. Te dwa ringi już kilka razy mi się zapiekły co dodatkowo utrudniało zmiany w obrębie systemu. A to dopiero początek używania systemu. Gdy fotografuję w bardzo zmiennych warunkach świetlnych, te sekundy mają znaczenie. Doświadczyłem tego m.in. na przełączy Virsic. Kilka dni temu. Przedwczoraj fotografowałem z kolei podczas burzy nad morzem. Pomimo tego, że nie zmieniałem tym razem obiektywu, to kółeczko do kręcenia filtrem polaryzacyjnym odmawiało posłuszeństwa – kręciło się bardzo ciężko. Myślę, że za chwilę odmówi posłuszeństwa jak tylko złapie trochę pyłu. Być może WD40 pomoże?
Najbardziej się jednak obawiam zimna i kręcenia podczas siarczystych mrozów. A te przede mną już wkrótce :-).
Zdjęcia wkrótce.
10 komentarzy
Czasami mam wrażenie, że chęć ciągłego poprawiania pewnych rozwiązań, prowadzi w ślepy zaułek….. I w zasadzie komplikuje. Przypominam sobie wtedy prosty jak cep system filtrów pewnego francuskiego producenta….. Ogromna szkoda, że jakość optyczna, oraz zafarby wynikające z ich „szarości” pozostawiają bardzo, bardzo wiele do życzenia…. Pozdrawiam i fajnie, że się uaktywniłeś bo już miałem pewne obawy…..;)
Wiesz, każdy chce zarobić :-). Aktywny jestem. Tylko ostatnio czasu mało!
Hej, Nisi inwestuje na świecie mocno w posty sponsorowane, marketing szeptany, opłacając influencerów czy inaczej tzw ambasadorów marki. Na pewno dostają oni za darmo system Nisi więc trudno oczekiwać by napisali coś niepochlebnego.
Wydaje mi się że to wszystko kwestia przyzwyczajenia. Poza tym zestawy filtrów z holderami z natury przystosowane są do zdjęć krajobrazowych i podpinanie ich pod 100-400 … hm. Ja do tego typu zdjęć używam zooma 14-54 i nic poza tym. Co bardziej mi odpowiada w systemie Nisi w zestawieniu z Lee ? P pierwsze lokalizacja polara czyli to ze jest to pierwszy po obiektywie filtr . Poza tym samo operowanie tym filtrem. Jezeli chcę skorzystać z samego polara nie muszę zakładać całego zestawu do filtrów. Jakość wykonania i materiały – bardzo dobre. Przed zakupem testowałem przez tydzień oba zestawy. Mój wybór padł na Nisi. Pozdrawiam Radek
Dziękuję za komentarz. Dla mnie obiektyw 100-400 to podstawa w fotografii przyrodniczej. Naprawdę. Podobnie jak u większości moich kolegów i koleżanek. Więc jak najbardziej podpinanie do niego systemu filtrów jest jak najbardziej możliwe i zasadne. 100-400 daje przy tym takie możliwości obrazu, że bije każdy szeroki kąt na głowę (jeśli chodzi o ilość możliwości wyczarowania kadru). Tak jak pisałem, jeżeli ktoś fotografuje głównie jednym szkłem, to system jak najbardziej będzie się sprawdzał. Nie za bardzo rozumiem tego co napisałeś o polarze. Jeśli chcesz mieć polar, to musisz go wkręcić. Od wkręcania wolę nakładanie.
Ja ostatnio po 3 latach pożegnałem się z systemem Nisi. Tzn. pozbyłem się holdera i nakręcanego polara. Kupiłem holder Haida i polar i z nim używam filtrów Nisi. Wszystko ładnie pasuje razem. Rozwiązanie Haida jest dużo wygodniejsze niż wkręcane Nisi. Przy Nisi trzeba było najpierw nakręcić adapter, później nakręcić holder i na końcu polar. Masakra. Jednak filtry wsuwane i nakładane są dużo wygodniejsze. Na szczęście grubość filtrów Nisi jest odpowiednia do holdera Haidy. Inaczej finansowo można się zrujnować. A przy moich trzech obiektywach 16-28, 28-75 oraz 100-400 to jednak sporo jest wachlowania. I masz rację.. 100-400mm w krajobrazie pozwala na wiele ciekawych ujęć.
Tak, to kręcenie jest uciążliwe. A tych filtrach, o których piszesz to jeszcze nie słyszałem. Muszę sprawdzić.
Jak każdy Polak – po odebraniu NISI v6 od razu zacząłem ich używać. Kto by tam czytał instrukcję. No ale sprawa dość intuicyjnie wyglądała. Podczas pierwszej wizyty nad jeziorami nakręciłem zestaw. Zacząłem kręcić jakąś blokadą. Nagle, kątem oka zobaczyłem spadający Holder z filtrami. Złapałem w locie. Okazało się, że pomyliłem śrubki. No ba, patrzyłem w wizjer. Odkręciłem tę przytrzymującą holder. Niestety, holder się złapało, śrubka i miedziany element blokujący też się znalazły – ale sprężynkę szlag trafił. Gdzieś odfrunęła. No cóż zdarza się. Skontaktowałem się z dystrybutorem oraz z samym NISI i okazuje się, że nie można kupić sprężynki! Nikomu nigdy się nieztgubiła. Muszę cały Holder kupić ponownie…. Na szczęście dystrybutor okazał się chętny do pomocy i sprzedał mi ten Holder za symboliczną stówkę. A później znalazłem starego fotografa, który urodził się chyba w połowie XIX w i on taką sprężynkę dopasował z ruskiego aparatu za „dziękuję”.
Wniosek 1: albo ja jestem egzotycznie niezdarny, albo tych filtrów w terenie nikt nie używa… a na pewno nie jest na to przygotowany NISI. Mam pouczcie, że trochę są one jak biżuteria… a zastosowanie mają – no cóż – outdoorowe…
Wniosek 2: i tak kocham te filtry – po prostu uważniej nakręcam, bo dla efektu jakie dają naprawdę warto…
Wiadomo, że jak ma się coś zepsuć, to się zepsuje :-)
Heh, też zgubiłem tą genialną sprężynkę.