Linie lotnicze, szczególnie te tanie, stawiają często wyśrubowane wymogi dotyczące wymiarów i wagi bagażu podręcznego. A w tym właśnie bagażu najczęściej przewożę cały sprzęt fotograficzny. Wiadomo – jest pod moją bezpośrednią opieką i szanse, że ktoś inny się nim zaopiekuje są odpowiednio mniejsze. Wystarczy też poobserwować obsługę lotniska ładującą bagaże rejestrowe do luku. Niejedna torba czy walizka spadła im z taśmy. O możliwych konsekwencjach takiego upadku dla sprzętu wolę nie myśleć.
Przygotowując się do wyprawy do Patagonii stanąłem po raz kolejny przed dylematem bagażu podręcznego. W co zapakować ten cały sprzęt, aby przynajmniej spełniać wymogi co do wymiarów stawianych bagażom podręcznym? Przy ostatniej wyprawie na Grenlandię sprzęt zapakowałem w zwykłego daily packa – lekki plecak będący uzupełnieniem plecaków LowePro Nature Trekker. Nie jest on jednak przeznaczony do przewozu sprzętu – żadnych wzmocnień, wewnętrznych kieszeni, ochrony. Całą drogę drżałem zatem o sprzęt, a plecak traktowałem z niezwykłą delikatnością. To nie było jednak dobre rozwiązanie. Miało jedynie jedną zaletę – plecak ważył tyle co nic i pozostałe 6 kg limitu mogłem przeznaczyć na sprzęt.
Przy kolejnych wyjazdach problem się powtarzał. Żaden z potencjalnych plecaków fotograficznych, które przeglądałem w sieci nie spełniał wymogów – był albo za duży, albo za ciężki, albo za mało pojemny na mój sprzęt.
Uznałem jednak, że muszę znaleźć plecak, który będzie towarzyszył mi w podniebnych wojażach. Przyjąłem pięć założeń:
- a/ plecak musi być lekki;
- b/ plecak nie może przekraczać wymiarów dla bagażu podręcznego czyli 55 cm x 40 cm x 20 cm – są to najczęściej chyba występujące wymiary bagażu podręcznego;
- c/ plecak musi być na tyle pojemny, aby zmieścić cały mój sprzęt wyprawowy (wiadomo, że wszystkiego nie biorę, ale większość sprzętu – owszem :-)
- d/ wreszcie, plecak musi gwarantować odpowiednie bezpieczeństwo dla sprzętu;
- e/ będę mógł go używać na lokalnych plenerach i wyjazdach.
Przy tych założeniach przeglądałem sieć w poszukiwaniu ideału. W końcu mój wybór padł na plecak Kiboko 22L+ firmy Gura Gear (za którą stoi znany fotograf Andy Biggs). Plecak nie jest tani, to fakt. Wyszperałem jednak dawno nie używany sprzęt foto z zakamarków szafy, sprzedałem i tak miałem na plecak :-).
Dotarł do mnie niedawno. I jestem nim jak na razie zachwycony. Jest niesamowicie lekki, pojemny, odpowiednio zabezpiecza sprzęt, no i co najważniejsze – spełnia wymogi linii lotniczych. Był już ze mną trzy razy na mroźnych świtach i spisywał się rewelacyjnie. Szczególnie podoba mi się podział plecaka na dwie komory – jak na razie to rozwiązanie zdaje egzamin.
Mam nadzieję napisać nieco szerszą recenzję po dłuższym okresie używania.
Zdjęcie – copyright Gura Gura.
Leave a reply